Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
I cóż, że ze Szwecji. Asics Stockholm Marathon
Finisz na legendarnym stadionie, na którym ustanowiono 83 rekordy świata w lekkiej atletyce. A wcześniej – dwie malownicze pętle wiodące przez 14 wysp. I ponad 20 000 uczestników. Na liście startowej figuruje prawie 22 tysiące nazwisk. 31 maja w stolicy Szwecji odbędzie się 36. Asics Stockholm Marathon.
Maraton w Sztokholmie to – poza majorsami i Barceloną – jedna z największych imprez maratońskich w Europie. W ubiegłym roku ukończyło ją 15,5 tys. ludzi. W tym roku zapisy zamknięto 10 lutego.
Historia maratonu w Sztokholmie, jakkolwiek sięga do tradycji olimpijskiej z 1912 r., tak naprawdę rozpoczyna się zadziwiająco podobnie do tej z Londynu. Pewnego listopadowego dnia podczas jazdy metrem pewien dziennikarz sportowy i zarazem były sportowiec, Anders Olsson, czytał sobie magazyn Sports Illustrated. I jego wzrok padł na relację z Nowego Jorku, w którym wtedy startowało 12 000 ludzi. Dwanaście tysięcy ludzi biegnących ulicami miasta!
Od inspiracji do działania. Z Nowego Jorku na szwedzką ziemię
To był obrazek, który wtedy miał niesamowitą siłę rażenia. Wtedy raczej masowo nie biegano, a już na pewno – nie startowano masowo w biegach długodystansowych. Zresztą, o czym ja piszę, to jeszcze czasy, kiedy kobiety walczyły o swój maraton na igrzyskach, a ledwo kilka lat wcześniej zaakceptowano, że kobiety w ogóle uprawiają biegi długie.
W każdym razie obrazek z Nowego Jorku spełnił swoje zadanie. Olsson zapragnął doświadczyć energii i siły biegnącego tłumu. W Szwecji biegacze byli raczej odosobnienie w swoich zmaganiach z czasem i dystansem. Kibicowały im co najwyżej żony i najbliższa rodzina. Ale nasz dziennikarz i sportowiec, zamiast jak normalny człowiek zwyczajnie pojechać za rok do Nowego Jorku, zaczął kombinować, czy i jak przenieść doświadczenie z Nowego Jorku do… Sztokholmu. Ba, znalazł nawet takich, którzy chcieli posłuchać o jego szalonej idei… W lutym już mieli wszystkie pozwolenia, a data pierwszego maratonu została wyznaczona na sobotę, 4 sierpnia.
Organizatorzy wiedzieli, że pierwszy maraton musi być wydarzeniem. Mieli świadomość, że jeżeli pomysł spali na panewce i uczestników będzie niewielu – przez następnych wiele lat nikt im nie pozwoli na zamknięcie miasta. Do patronów i mecenasów dzieła Stockholm Marathon dołączył jeden z lokalnych dzienników. I koniec końców, na liście startowej widniało 2155 nazwisk (w tym 69 kobiet, które skupiły na sobie uwagę mediów). Wystartowało jednak nieco poniżej 2000 osób, a do mety dobiegło 1799 (51 kobiet). Jak na tamte warunki – całkiem sporo. Chociaż, tak marginesie, warto wspomnieć, że odbywający się w tym samym roku w Warszawie Maraton Pokoju ukończyło 1862 osoby, w tym 59 kobiet. Co ciekawe, to jednak Sztokholm jest uważany za największy maraton w Europie w 1979 r.
Rekordy, kobiety, miłość i historia
A w Sztokholmie przy trasie zgromadziły się prawdziwe tłumy. I chyba przesądziło o sukcesie imprezy. Rok później liczba startujących była już ponad dwukrotnie wyższa – wystartowało 4,5 tys. zawodników, ale zgłoszeń było ponad 5000 z 22 państw. Wśród pań zwyciężyła Norweżka Ingrid Kristiansen, niekwestionowana gwiazda biegów długich w latach 80-tych. Zresztą Kristiansen wygrywała w Sztokholmie jeszcze kilkukrotnie. W 1981 r. na starcie stanął m.in. Bill Rodgers. W 1983 r. zapisy do maratonu zakończono już w listopadzie roku poprzedniego z uwagi na wyczerpanie się limitu. Rok później Stockholm Marathon przekroczył magiczną granicę 10 000 uczestników na mecie (10 582), stając się czwartym największym maratonem na świecie. W 1987 r. na stracie stanęła inna gwiazda maratonu – Grete Waitz, która niestety na 27 kilometrze zeszła z trasy. Wygrała, drugi raz z rzędu, 45-letnia wtedy Evy Palm, Szwedka, której ustanowiony w Londynie rekord 2:31 pozostaje nadal najlepszym wynikiem w historii szwedzkiego kobiecego maratonu. Waitz wygrała w Sztokholmie rok później. W 1995 r. podwójnym zwycięstwem w maratonie przypieczętowali swoje zaręczyny szwedzcy biegacze Åke Eriksson and Ing-Marie Nilsson. To nie jedyna romantyczna historia sztokholmskiego biegu, w 1999 r. para biegaczy wzięła ślub na stadionie po biegu, a blisko 20 gości weselnych też uczestniczyło w maratonie.
W 2012 roku w Sztokholmie odbyły się dwa maratony. Ten „zwykły” oraz, kilka tygodni później, w lipcu, specjalny, jubileuszowy, dokładnie co do minuty w setną rocznicę maratonu olimpijskiego podczas igrzysk w 1912 r. Nawet trasę odtworzono niemal identyczną jak wiek wcześniej. W tym wyjątkowym biegu uczestniczyło prawie 8 tysięcy biegaczy z całego świata.
Sztokholmskie magnesy, które przyciągają biegaczyTymczasem „zwykły maraton” notuje kolejne rekordy frekwencji. Po lekkim spadku w latach 90-tych, od roku 2000 liczba uczestników systematycznie rośnie. W 2013 r. Asics Stockholm Maraton ukończyły 15 564 osoby. W tym roku ten rekord prawdopodobnie znów zostanie pobity, bo i zapisanych jest ponad tysiąc więcej niż przed rokiem. Do tej pory, przez 35 lat, maraton ukończyło ponad 165 tys. biegaczy z całego świata.
Co przyciąga do Sztokholmu? Może jego malownicza trasa. Wenecja Północy – tak też mówi się na stolicę Szwecji, bo miasto częściowo leży na 14 wyspach, które są połączone 53 mostami. Dodatkowo obszar Sztokholmu obejmuje tzw. archipelag sztokholmski, czyli 24000 wysp, wysepek i skał przybrzeżnych. Może klimat – bo północ Europy to miejsce gdzie nawet na początku czerwca może być chłodniej niż gdzie indziej (choć nie zawsze bywa). Może termin – bo przełom maja i czerwca daje trochę więcej czasu na przygotowanie. Chociaż skandynawska zima potrafi być długa… A może właśnie perspektywa mety na Stadionie Olimpijskim pamiętającym igrzyska 1912? Na żadnym innym stadionie nie padło tyle lekkoatletycznych rekordów świata, co właśnie w Sztokholmie. Chociaż trasa nie jest specjalnie sprzyjająca życiówkom.Start maratonu znajduje się przed Stadionem. Trasa ma dwie pętle, choć różnią się one nieco od siebie – pierwsza ma 16,6 km, druga – 25,6. Mija m.in. zamek królewski, ratusz, operę i budynek parlamentu. Po drodze biegnie się przez królewski park Djurgarden, ale też przez liczne mosty z widokiem na panoramę miasta.
Sam początek jest dość zwodniczo przyjemny, ale już na 9. kilometrze natykamy się na 600-metrowy most Vasterbron, z którego co prawda jest piękny widok, ale który niejednego kosztował sporo sił. Ten sam most zresztą pokonujemy potem w okolicach 34. kilometra. A pomiędzy trasa jest mocno pofałdowana, by na ostatnim odcinku, już za mostem, na samym finiszu – znowu wznosić się w kierunku stadionu. Podobno różnica poziomów wynosi zaledwie 30 metrów, ale zdaje się, że nazywanie sztokholmskiego maratonu płaskim i szybkim zakrawa nawet nie na eufemizm, ale na – optymizm. Chociaż, jak pokazują statystki, tysiącom biegaczy te drobne niedogodności nie przeszkadzają, bo w zamian otrzymują gigantyczne wsparcie od mieszkańców miasta, którzy tłumnie kibicują maratończykom.
Co warto wiedzieć?
Co jeszcze warto wiedzieć o maratonie w Sztokholmie? Po pierwsze – nietypowo jest rozgrywany w sobotę, i to po południu. Po drugie – pasta party jest w piątek i zawiera się w cenie wpisowego. Po trzecie – pakiety można odbierać także w sobotę do południa. Do 37. edycji biegu, która odbędzie się 6 czerwca 2015 r. będzie się można zapisywać do 15 lutego albo do wyczerpania limitu, który wynosi 21 500 biegaczy. Wpisowe wynosi 112 euro. Dla tych którzy ukończą maraton – są oczywiście pamiątkowe koszulki i medale. A za dodatkowe 31 euro można zamówić koszulkę obwieszczającą światu, że szykujemy się do maratonu w Sztokholmie właśnie.
Więcej informacji – na www.stockholmmarathon.se
A wiecie, że maraton w Sztokholmie był bodaj pierwszym, który w połowie lat 90. uruchomił swoją stronę internetową?
Zdjęcia: materiały prasowe Asics Stockholm Marathon (stockholmmarathon.se)