Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Były rekordzista świata ma poważne problemy ze zdrowiem. Jest ryzyko, że resztę życia spędzi na wózku
51-letni Amerykanin Michael Johnson, były rekordzista świata na dystansach 200 i 400 metrów, obecnie ledwo chodzi po przebytym latem udarze. Jak to się stało, że światowej sławy sportowiec walczy z tak poważnymi problemami zdrowotnymi w relatywnie młodym wieku?
W latach 90. XX wieku Michael Johnson był największą gwiazdą światowego sprintu. Jego rekord świata na 200 metrów – 19,32 – pobił dopiero Usain Bolt. Na 400 metrów – 43,18 – poprawił po 17 latach dopiero Wayde van Niekirk. Amerykanin osiągał te wyniki mimo charakterystycznego, brzydkiego, „kaczego” kroku. Po zakończeniu kariery został menedżerem sportowym oraz sprawozdawcą telewizyjnym.
Obecne 51-letni Johnson nie jest w stanie praktycznie chodzić ani samodzielnie egzystować po udarze, który przeszedł w wakacje. Co zaskakujące, biegacz przez ostatnie lata utrzymywał bardzo higieniczny tryb życia, zdrowo się odżywiał i był szczupły. Pojawia się jednak pytanie o potencjalne stosowanie sterydów anabolicznych. Lata 80. i 90. XX wieku były pod tym względem bardzo burzliwe, na niedozwolonym wspomaganiu łapano jednego mistrza za drugim, a same procedury antydopingowe były jeszcze mocno niedoskonałe. Michael Johnson zawsze przedstawiał się jako przeciwnik dopingu i nigdy nie był zamieszany w żadną aferę. Tym niemniej w świetle jego obecnych problemów zdrowotnych pojawiają się pytania i komentarze, czy choroba nie ma związku ze sportem. W świecie wyczynowym znana jest historia Amerykanki Florence Giffith-Joyner, która najpierw niesamowicie rozrosła się mięśniowo, wkrótce pobiła (niepoprawiony do dzisiaj) rekord świata na 100 metrów, po czym w wieku 38 lat nagle zmarła. Nikt nigdy nie przyłapał jej na dopingu, ale świat sportowy huczy od plotek na ten temat.
Wkrótce po zakończeniu kariery sportowej przez Johnsona na świecie wybuchła wielka afera dopingowa związana z niewykrywalnym sterydem THG. Po tym, gdy jeden z trenerów przesłał do agencji dopingowej strzykawkę ze środkiem, szybko opracowano odpowiedni test i nagle okazało się, że najlepsi sprinterzy świata byli kompletnie naszprycowani. Na dopingu wpadła wtedy m.in. słynna mistrzyni świata i mistrzyni olimpijska Marion Jones (i to nie dzięki testom, ale zeznaniom przed agentami FBI) oraz jej partner, rekordzista świata na 100 metrów, Tim Montgomery. Steryd przed opracowaniem testu był niewykrywalny. Co ciekawe, na dopingu przyłapano także dwóch partnerów Michaela Johnsona ze sztafety amerykańskiej – Antonio Pettigrewa oraz Jerome Younga.
Trudno powiedzieć, czy obecne problemy byłego rekordzisty świata mają cokolwiek wspólnego z uprawianiem sportu. Być może są to tylko niezdrowe podejrzenia paranoików i sam zawodnik jest krzywdzony tymi słowami. Tym bardziej, że w kolejnych latach bardzo zdecydowanie wypowiadał się o walce z dopingiem. Tego rodzaju dylematów już nigdy się nie rozstrzygnie. Pytania wydają się jednak do pewnego stopnia uprawnione – Johnson startował w czasach, gdy na dopingu łapano jednego rywala za drugim, a on wygrywał z nimi z łatwością, mimo fatalnej techniki biegu. Lata 90. XX wieku były pod względem walki z dopingiem „Dzikim Zachodem”, dopiero teraz wychodzą na jaw ciekawostki takie jak ta, że reprezentanci Rosji latami startowali i wygrywali dzięki masowo podawanemu dopingowi. Miejmy nadzieję, że Michael Johnson szybko dojdzie do zdrowia. Nie ulega jednak wątpliwości, że stosowanie sterydów anabolicznych to igranie ze zdrowiem.