Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Asics DynaFlyte 2 – test
Asics Dynaflyte 2 fot. Asics
Asics DynaFlyte 2 to niezłe buty treningowe, nadające się również do startów na nawierzchniach asfaltowych. Robią wrażenie bardzo lekkich, choć ich waga wcale nie odbiega od standardowych butów treningowych (256 g). Duży drop (10 – 12 mm) sprawia, że osoba biegająca z pięty znajdzie w nich doskonałych towarzyszy na długie spokojne rozbiegania po miejskiej dżungli.
Rozmiar 42 (26.5 cm)
Waga: 255 g
Drop: 10-12 mm
Przebieg testera: ok. 100 km
Wzrost i waga testera: 171 cm/65 kg
Dla mnie to pierwszy po wielu latach kontakt z marką Asics. Pierwsze wrażenie było piorunujące – ten niebieski kolor, ta lekkość w ręku i na stopie. Dopiero ważenie buta pokazało, że dałam się oczarować cholewkom z Adapt Mesh, które sprawiają wrażenie niemal przejrzystych i które bardzo przyjemnie otulają stopę.
Cholewki faktycznie są przewiewne, co sprawia, że buty przeznaczone są raczej do biegania w cieplejszych porach roku, ale nawet chłodną i mokrą jesienią dają komfort termiczny i pozwalają na szybką cyrkulację wilgoci, dzięki czemu stopy nie gotują się w nadmiarze wody, która nie może się wydostać z buta. Z Asics DynaFlyte2 woda odpływa na bieżąco bez żadnego problemu. A sama cholewka nie jest aż tak przewiewna jak to się może wydawać i całkiem nieźle chroni przed wiatrem. Zimą zapewne przydadzą się dobre narciarskie skarpety, ale w suche mroźne dni nadal but będzie się nadawał do biegania. Doskonała wentylacja to jedna z podstawowych zalet tego buta.
W strukturze cholewki zaszyte są elementy odblaskowe, które układają się w charakterystyczne paski Asics, ale ich działania nie udało mi się organoleptycznie stwierdzić. Przyjmując jednak, że dają jakiś odblask, to jednak od późnej zimy do średniej wiosny, stawiam na odblaski w położonych wyżej rejonach ciała. Bo, pardon, ale komu ma służyć odblask na bucie? Kto ma mnie w nim zobaczyć? Jeż, który przypadkiem zapędził się na ścieżkę? Ślimak, który właśnie postanowił popełnić samobójstwo? Bo przecież nie kierowca i nawet nie rowerzysta, który nadjeżdża ścieżką z naprzeciwka. Dlatego odblask w cholewce to fajny bajer, ale bajer. Nie zwalnia z myślenia o widoczności!
Liczyłam trochę na to, że elementy wszyte w cholewkę będą stabilizowały stopę i dobrze ją trzymały, dostosowując się do jej anatomicznego kształtu. I tak jest w okolicach pięty – tu brawo za brak szwów i innych zbędnych elementów, dzięki czemu można zaryzykować nawet kilkukilometrowy bieg bez skarpetek (ale za długi dystans nie biorę odpowiedzialności!). Niestety, z przodu but jest dość szeroki i nie do końca daje się tę szerokość zniwelować przy użyciu sznurówek. Owszem, stopa nie „lata”, ale ma tam zdecydowanie za dużo swobody. To powoduje, że but nabiera charakteru jednak bardziej treningowego niż startowego. Pozytyw? Całe paznokcie. I nawet lakier nie pościerany. Ale przecież nie chodzi o to, żeby oszczędzać na pedicure.
Ponieważ – cały czas łudzę się, że chwilowo – daleko mi do ideału biegowej sylwetki, spora amortyzacja, która kryje się pod piętą Asics DynaFlyte2, i duża różnica wysokości pomiędzy piętą a palcami (producent podaje 8 mm, ale wzrok nie kłamie, a linijka twierdzi, że nawet 12 mm) okazuje się być moim sprzymierzeńcem. Wymusza prawidłowy ruch stopy, dzięki czemu moje bieganie nabrało trochę dynamiki. Jednocześnie podeszwa w swojej przednie części jest dość elastyczna, co sprawia, że śródstopie może w miarę naturalnie pracować (i dlatego ten szeroki przód mnie irytuje).
Na podeszwie jest też bardzo ładna, kolorowa, „korespondująca” z kolorem cholewki pianka AHAR. To jawna broń na mokre tej jesieni nawierzchnie. Chroni przed ślizganiem się nawet na ostrych zakrętach (Runbertów, dziękuję za możliwość sprawdzenia tego w „boju”) i nieoczekiwanymi zmianami pozycji. Pianka sprawia wrażenie dość trwałej i odpornej na ścieranie, więc jest szansa, że buty zachowają swoją przyczepność przez ładnych kilkaset kilometrów, bo co najmniej tyle zamierzam w nich biegać.
Podsumowując, Asics DynaFlyte 2 jest dobrym wyborem dla średniozaawansowanej biegaczki z ambicjami. Jest w nim dużo gadżetów marketingowych (ten Adapt Mesh, te odblaski), ale jest też dużo rozwiązań wdrożonych z myślą o komforcie biegaczek (wentylacja, brak szwów w pięcie). But jest dość uniwersalny, można więc go zabrać na urlop jako but do biegania – i zarazem do chodzenia na dłuższe wyprawy. Na pewno będzie zwracać uwagę swoją estetyką i wysmakowaną kolorystyką. Nie nadaje się do biegania w trudnym terenie, nie poradzi sobie na górskich ścieżkach, ale też nie takie jest jego przeznaczenie. Za to, kiedy już straci swoje walory biegowe, kiedy amortyzacja nieco „przysiądzie”, a pięta nie będzie tak dobrze odpychała się od podłoża, but na pewno posłuży jeszcze do zastosowań cywilnych. U mnie zresztą służy na co dzień, m.in. na przejazdy do pracy, zanim założę służbowe szpilki.