Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
41. Maraton Dębno – relacja
Fot. Istockphoto.com
Maraton Dębno to impreza z klimatem. Nie jest wielkim biegiem komercyjnym, 2500 osób, które stanęły w tym roku na starcie to rekord frekwencji. Czuć jednak, że organizatorzy dbają o biegaczy. Przedstawiamy relację uczestniczki.
Jadąc na zachodnią granicę Polski zastanawiałam się co sprawia, że ludziom chce się wybierać tak daleko na maraton, podczas gdy mają dużo bliżej dwie inne imprezy na takim dystansie (Łódź Maraton Dbam o Zdrowie oraz Orlen Warsaw Marathon 13 kwietnia).
Jeśli ktoś nie posiada auta, to będzie miał duży problem, żeby się dostać do Dębna. Dojazd samochodem, jeśli wybierze się autostradę, jest za to bardzo szybki i przyjemny. Podroż z Warszawy zajmuje ok. 5 godzin, z Białegostoku zaś ok. 7, co jak na dystans, który jest do pokonania, uważam za racjonalny. Baza hotelowa samego Dębna jest raczej uboga, ale należy pamiętać o rozmiarze tego miasta. Ja i moi znajomi nocowaliśmy w Myśliborzu oddalonym ok. 20 km od Dębna. Godzina startu (11:00) jest na tyle wygodna, że pozwala bez pośpiechu dotrzeć z pobliskich miejscowości na start. Dodatkowo organizator zadbał o transport z Kostrzyna nad Odrą.
Odbiór pakietów
Dotarcie do biura zawodów ułatwia mapa udostępniona przez organizatora i oznaczenia w mieście. Wszystko działa tu bardzo sprawnie i szybko. W skład pakietów wchodzą: numer startowy, chip, który należy przymocować do buta, kupony na Pasta Party, ciepły posiłek po biegu, pakiet regeneracyjny, koszulka, proporczyk. Na Pasta Party mogą się udać również wegetarianie, ponieważ oferta obejmuje zarówna dania mięsne, jak i bezmięsne.
Mistrzostwa Polski
Dębno w dniu startu powitało nas bardzo słoneczną i gorącą pogodą. W mojej opinii było nawet zbyt gorąco. Na starcie stanęło rekordowe 2500 osób. Startowało też ponad dwa razy więcej pań niż w roku ubiegłym. W pierwszych liniach było dosyć ciasno, jak zawsze, choć tym razem panowie nie chcieli przepuścić do przodu zawodniczek startujących w ramach Mistrzostw Polski. W efekcie pomimo próśb przedstawiciela PZLA tylko jednej lub dwóm zawodniczkom udało się stanąć w pierwszej linii.
Trasa
Trasa maratonu liczy dwie pętle po Dębnie i dwie pętle poza miastem. Jest szybka, płaska, z niewielką ilością kostki po drodze. Mnie osobiście bieganie pętli nie przeszkadza. Zauważyłam nawet, że lubię tę formę zawodów. Oczywiście jeśli liczba pętli jest rozsądna i organizator zadba o odpowiednie przygotowanie trasy tak, by zarówno szybsi zawodnicy, jak i ci wolniejsi, zachowali pełen komfort biegu. W Dębnie zostało to doskonale zrealizowane. Od początku do końca miałam dużo miejsca, nie musiałam się przepychać, żeby przesunąć się do przodu.
Punkty żywieniowe
Mam pewne zastrzeżenia co do punktów odżywania. Było ich wystarczająco dużo, jednak nie były one umieszczone na konkretnych kilometrach. Tym razem mi to nie przeszkadzało, jednak wolę wiedzieć w którym miejscu mogę się spodziewać punktu odżywczego. Szczególnie, że mam pewien schemat, którym się kieruję podczas maratonu dotyczący spożywania płynów i żeli. Dlatego też rozmieszczenie punktów odżywczych co 5 km, zaczynając od 5 km byłoby lepsze.
Po biegu wolontariusze byli wspaniali i bardzo pomocni. Pilnowali by zawodnicy otrzymali wystarczającą ilość wody, pomagali z chipami. Byłoby miło, gdyby następnym razem organizator zadbał, by wegetarianie, którzy biorą udział w biegu również otrzymali ciepły posiłek. Tu niestety, w przeciwieństwie do Pasta Party, nie było opcji wyboru dania bezmięsnego. Szkoda.
Jak po grudzie
A mało być tak pięknie i miały być zakwasy… Niestety maraton w Dębnie nie okazał się dla mnie szczęśliwy. Pokonały mnie stopy, które od pierwszych kilometrów sygnalizowały, że to może skończyć się źle. Głupie, co ? A jednak. Całe szczęście jakoś udało mi się dobrnąć do mety, pomimo że w połowie trasy byłam już jedną nogą poza trasą. Bałam się, że ból na drugiej pętli okaże się na tyle silny, że nie będę w stanie kontynuować biegu i utknę gdzieś w lesie. Co prawda czas okazał się daleki od zakładanego, ale w kontekście wydarzeń na trasie chyba powinnam być zadowolona, że w ogóle dobiegłam.
Jak wypada Dębno w porównaniu z innymi?
Dębno to już mój piąty maraton. Pierwszy maraton przebiegłam 28 kwietnia 2013 w Krakowie, później były Wrocław 15 września, Warszawa 29 września i Poznań 14 października (nawiasem mówiąc bieganie maratonów co dwa tygodnie nie jest mądre – nie róbcie tego). Porównując Dębno do wymienionych biegów muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Pod względem trasy jest to dużo przyjemniejszy bieg niż w Poznaniu, tamtejsza trasa z wymienionych pięciu maratonów w mojej opinii była najcięższa. Najłatwiejsza nie jest również trasa w Krakowie. Warszawę pamiętam jako bardzo płaską, podobnie jak Dębno.
Teraz wiem, że ten bieg ma klimat. Nie jest to potężna komercyjna impreza, ale swego rodzaju święto biegania. Bardzo fajne, spokojne wydarzenie. Przyznam się szczerze, że przez przyjazdem do Dębna twierdziłam, że to pierwszy i ostatni raz kiedy jestem na tym maratonie. Teraz jednak, pomimo że był to tragiczny występ w moim wykonaniu, nie wykluczam, że jeszcze kiedyś odwiedzę Dębno. Ba, chciałabym jeszcze raz tam kiedyś wystartować. Słowa uznania dla organizatora.
41. Dębno Maraton jest już za nami, teraz chciałabym wszystkich czytelników zachęcić do startu w 2. Białystok Półmaraton, który odbędzie się 11 maja.