Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
Nie tylko Mozart. Landszafty z Salzburga. 4 maja
Twierdza górująca nad Salzburgiem. Fot. Tourismus Salzburg
Na ten maraton wybiorę się w roku, w którym będzie wypadał w moje urodziny. A ponieważ odbywa się w pierwszą niedzielę maja – kiedyś kalendarz musi się tak ułożyć. Tymczasem w najbliższą niedzielę, 4 maja, odbędzie się już jedenasta edycja maratonu w… Salzburgu.
Salzburg nie kojarzy się jakoś specjalnie sportowo. Moje pierwsze skojarzenie z tym miastem jest tak oczywiste jak skojarzenie makaronu z rosołem. Salzburg to Mozart, muzyka i ponad 4 tysiące imprez kulturalnych w ciągu roku. Gdybym jeździła na nartach, to pewnie Salzburg kojarzyłby mi się jeszcze z szusowaniem po alpejskich zboczach. No, ale nie jeżdżę, więc skojarzenia mam głównie muzyczne. A Mozarta lubię słuchać, bo może nie jest jakiś przejmujący do szpiku (wyjąwszy Requiem), ale jego wirtuozeria i subtelna, a zarazem matematyczna niemal zabawa dźwiękiem sprawia mi w odbiorze mnóstwo przyjemności. I tyle o muzyce, bo krytykiem muzycznym nie jestem, a słoń mi na ucho nadepnął jeszcze w życiu prenatalnym.
Dlaczego zatem Salzburg? Bo wpadł mi w oczy, kiedy szukałam jakiegoś maratonu na początku maja gdzieś w Europie. I kiedy trafiłam na Salzburg, natychmiast to zobaczyłam. Alpy, poszarpana linia gór, zamki romantycznie wznoszące się nad miastem, wiosenna zieleń – i w tym wszystkim trasa. Podobno płaska, różnica wysokości na jednej pętli to raptem 10 metrów… A sam Salzburg okazuje się także idealnym miejscem dla sportowców. Tu odbywały się mecze eliminacyjne 13. Mistrzostw Europy w piłce nożnej UEFA EURO 2008. Tu w okolicy znajduje się 6 000 km (!) oznakowanych górskich i rekreacyjnych tras rowerowych i 3 000 km (!) górskich ścieżek rowerowych oraz ponad 7 000 km szlaków pieszych.
W wyobraźni oniemiałam z zachwytu i tylko komplikacje logistyczne w połączeniu z ceną najwygodniejszego rozwiązania (samolot) trochę ostudziły mój zapał.
Bo do Salzburga można dolecieć samolotem. Najczęściej z przesiadką. Ale ceny połączeń są wysokie, za cenę biletu można zorganizować cały wyjazd w inny zakątek Europy. A jazda samochodem przez jakieś 10 godzin (z Warszawy do Salzburga jest prawie 1000 km) jakoś mi się nie uśmiechała, nie jestem aż takim mistrzem kierownicy. Chociaż droga jest dobra, z Wiednia A1 na Linz. Do Salzburga można jednak też wygodnie dojechać autokarem regularnych linii (i nie jest to najpopularniejsza ostatnio nad Wisłą firma przewożąca z polskością w nazwie) albo pociągiem – przez Wiedeń.
Wróćmy jednak do samego maratonu. Salzburg Marathon to właściwie nie tyle sam maraton, co rodzaj festiwalu biegowego, a może nawet Festiwalu Biegowego, tego wielką literą, z którym my mamy do czynienia w Krynicy. Można się tam wybrać na miłą rodzinną majówkę i każdy znajdzie coś dla siebie. Oprócz maratonu odbywa się tam bowiem jednocześnie półmaraton, bieg na 10 km, bieg na 5 km, rywalizacje drużynowe, a dzień wcześniej odbywa się Bieg Śniadaniowy oraz biegi dziecięce. W rezultacie na ponad 6 700 uczestników ubiegłorocznej imprezy, zaledwie 745 osób ukończyło maraton (kilkadziesiąt widnieje w wynikach jako DNF). Pozostali brali udział w biegach towarzyszących.
Za to doping musieli mieć biegacze imponujący, bo, jak się chwalą organizatorzy, na trasie było ponad 30 000 kibiców.
Kapitelplatz. Fot. Tourismus Salzburg
Maraton i półmaraton startują z tego samego miejsca i mają też wspólną metę. Tyle że półmaratońćzycy osiągają ją po przebiegnięciu jednej pętli, a maratończycy robią dwie. Chociaż, w tak cudownych okolicznościach przyrody, ta druga pętla nie musi być torturą. Start i meta znajdują się w historycznym centrum Salzburga, Residenzplatz, tuż przy jednej z najstarszych katedr w Europie i u stóp miejscowego zamku-fortecy. Forteca pochodzi z XI w., a na przełomie XV i XVI w. Leonhard von Keutschach uczynił z niej twierdzę nie do zdobycia. Ale zwiedzanie zostawmy sobie na po maratonie. Na Residenzplatz znajduje się także start i meta meta biegu na 10 km, który z kolei zaczyna się przy rokokowym pałacu Leopoldskron.
Trasa maratonu wiedzie przez najbardziej urokliwe zakątki Salzburga, m.in. obok zamku Hellbrunn, malowniczo położonego na skraju miasta, pośrodku parku, którego dumą są tańczące fontanny, obok pałacu i jeziora Leopoldskron, dwukrotnie przekracza malowniczą rzekę Salzach.
Rekordy trasy salzburskiego maratonu pochodzą z ubiegłorocznej, 10. edycji. Zwyciężyli, jak zwykle, Kenijczycy. Wygrał Eliud Kiplagat (2:14:16), a wśród pań po raz drugi wygrana przypadła Joan Rotich (2:36:10).
W tym roku w Salzburgu można już tylko pokibicować maratończykom (zapisy skończyły się w ostatnią niedzielę kwietnia), ale warto już pomyśleć o przyszłorocznej majówce. Wpisowe na maraton w do końca ubiegłego roku wynosiło 43 EUR, do minionej niedzieli – 53 EUR. W półmaratonie te stawki wynosiły odpowiednio 32 i 42 EUR.
Więcej informacji o Salzburg Marathon i imprezach towarzyszących na www.salzburg-marathon.at.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.