KINGRUNNER. Facebook dla biegaczy
Twórcy gry Kingrunner: Filip, Marcin, Tomek i Mikołaj. Fot. Filip Bojko
Mikołaj i Marcin odpalili Kingrunnera – nowy portal biegowy, który ma szansę być wioską (miastem?) dla biegowej społeczności, a nie tylko miejscem dla dociekliwych czytelników. Oprócz tego stworzyli od podstaw zupełnie nową grę planszową, w której można wygrać maraton!
KINGRUNNER to dziecko Mikołaja Kowalskiego-Barysznikowa i Marcina Rosłonia. Wszystko kręci się wokół odpalonego właśnie serwisu internetowego dla biegaczy, ale panowie mają mnóstwo pomysłów na to, jak poszerzyć swoją działalność. We współpracy ze specjalistą od gier planszowych oraz z grafikiem stworzyli biegową grę karciano-planszową. Aby wszyscy mogli w nią zagrać, potrzebne są pieniądze na jej produkcję. Dlatego został uruchomiony projekt w serwisie Polak.Potrafi.pl, dzięki któremu twórcy zbierają fundusze. Ale o tym za chwilę!
Twórcy Kingrunnera
Od lewej: Marcin Rosłoń i Mikołaj Kowalski-Barysznikow. Fot. Marcin Rosłoń
Mikołaj Kowalski-Barysznikow:
Po kilku latach pracy w korporacji, a następnie nieudanej próbie z własnym biznesem w sektorze nieruchomości, od jakiegoś czasu pracuje w restauracji serdecznego kumpla biegacza. Co zabawne, jego obecny szef był przy „narodzinach” Kingrunnera. W czerwcu ubiegłego roku wybrali się we trzech (Mikołaj, Marcin i właśnie Robert) na zakopiański Bieg Marduły. I to właśnie tam, gdzieś na podejściu pod Kasprowy Wierch, w głowie Mikołaja zaczął kiełkować pomysł stworzenia prostej aplikacji do oceniania biegów. Na metę dobiegł ogarnięty totalnym entuzjazmem. Nie dość, że udało mu się pokonać 25 ciężkich kilometrów po Tatrach w niezłym czasie, to jeszcze wiedział, że zaraz złoży chłopakom propozycję nie do odrzucenia – „Robimy to razem?!”. Następne kilka godzin spędził na tłumaczeniu im, jak sobie wyobraża tę „aplikację”. Jego kompani kupili pomysł od razu. No i od tej pory są w jednej drużynie. Mikołaj z Rosołem jako wspólnicy, a Ultra Rob jako dobry duch Kingrunnera!
Marcin Rosłoń:
Jest dziennikarzem sportowym w nc+, komentuje mecze piłki nożnej i prowadzi w Canal+ program biegowy „O co biega?”. Ma za sobą piłkarską wyczynową przeszłość, na koncie kilkanaście maratonów, złamaną „trójkę”, sporo biegów ultra i nadal mu mało. Na propozycję Mikołaja przystał od razu. Przyjaźnią się i podobnie patrzą na biegowy świat. Działa bezbłędnie. Są ultramaratończykami. Potrafią biec długo i z mozołem do celu. To na pewno pomaga im w tworzeniu portalu. Zbyt szybko się nie zniechęcają. Na szczęście też dość sprawnie radzą sobie ze słomianym zapałem. Uzupełniają się, przekazują sobie niewidzialną korbę i dzięki różnym temperamentom, gdy ktoś za mocno nią zakręci, drugi zwalnia. Mają dogadać się w 5 minut. To ich zasada.
KINGRUNNER.com – Facebook dla biegaczy?
Mamy w Polsce dość sporo prężnie działających portali biegowych. Czym Kingrunner ma się od nich różnić? Co to będzie za miejsce i dla kogo?
Mikołaj Kowalski-Barysznikow: W założeniu od samego początku myślimy o Kingrunnerze bardziej jako o społeczności niż o portalu. Społeczności organizatorów biegów, biegaczy, profesjonalistów rynku biegowego, jednym słowem ludzi, którzy żyją bieganiem lub żyją z biegania. Przy czym Kingrunner to nie jest przedsięwzięcie biznesowe (przynajmniej na razie), a raczej ujście naszej wielkiej pasji do biegania. Od kiedy pamiętam, bardzo często rozmawialiśmy o tym, jak to by było super stworzyć własny, prosty serwis. No i w końcu się udało. Co prawda jesteśmy jeszcze daleko, jeśli chodzi o wdrożenie wszystkich zaplanowanych funkcji, ale mimo to frajda jest wielka!
Na inne portale patrzymy z szacunkiem i pokorą. Znamy swoje miejsce i na pewno nie zamierzamy z nikim rywalizować. Natomiast wierzymy, że kiedy uruchomimy planowane funkcjonalności, wypełnimy niszę, która według nas wciąż istnieje w biegowym wirtualu.
Na koniec dodam tylko, że od samego początku naszym założeniem, a może bardziej marzeniem, jest wyjście z Kingrunnerem w świat. Stąd angielskojęzyczna nazwa i szczegółowo przemyślana struktura serwisu umożliwiająca szybkie, automatyczne tłumaczenie większości treści na inne języki.
Stworzyliśmy Kingrunnera dla takich samych pasjonatów biegania i biegów jak my, dla których nie jest problemem pokonać setki kilometrów, żeby przebiec kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów, a potem całymi tygodniami to przeżywać (śmiech).
Obecnie Kingrunner został odpalony w wersji demo. Jakie jeszcze funkcjonalności i zmiany planujecie wdrożyć?
Mikołaj Kowalski-Barysznikow: Postanowiliśmy ruszyć z niezbędnym minimum, czyli modułem biegów i biegaczy. Na tę chwilę podstawową funkcjonalnością jest możliwość budowania przez biegacza swojej historii biegów. Nasi użytkownicy mogą zapisywać przebiegnięte, planowane i polecane biegi, a także je oceniać. Ale nie w taki sposób, że „daję biegowi dwóję, bo tak i już!”, tylko na naszą ocenę składają się 32 szczegółowo przemyślane i usystematyzowane kategorie – od atrakcyjności trasy, przez cenę pakietu startowego, po biegi towarzyszące. Dzięki temu nasza ocena będzie naprawdę rzetelna i będzie przemawiała nie tylko do wyobraźni ludzi, którzy chcieliby w ocenionym biegu wystartować w przyszłości, ale i jego organizatorów. Obecnie dopracowujemy planowane połączenia między modułem biegów a profilem biegacza, przede wszystkim mam tu na myśli przystępne rozwiązania dotyczące oferowania i szukania transportu, noclegu i pakietu startowego na dany bieg. I tu dochodzimy do kolejnego wielkiego wyzwania – komunikacji między użytkownikami Kingrunnera. Marzy nam się, żeby w przyszłości choć w części przypominała ona rozwiązania znane z Facebooka. No dobra, za bardzo odpływam, lećmy dalej! (śmiech)
Dużo bliższe realizacji są natomiast moduły, nad którymi już teraz intensywnie pracujemy, czyli sekcja specjalistów rynku, dzięki której skupimy w jednym miejscu profesjonalistów ze świata biegów: trenerów, fizjoterapeutów, dietetyków, ortopedów, kardiologów etc., którzy będą mogli założyć na Kingrunnerze bezpłatne profile wizytówki, zapewniając sobie promocję a nam – biegaczom – dużo łatwiejszy dostęp do swojej wiedzy i usług.
Jednocześnie wdrażamy też sekcje: giełdy sprzętu biegowego i diet biegowych, gdzie każdy będzie mógł pochwalić się ulubionymi przepisami i wystawić na sprzedaż niepotrzebne ubrania, buty czy akcesoria biegowe.
Ostatnią rzeczą, którą planujemy jeszcze w tym roku, jest mój osobisty konik – sekcja „Biegaj i Zwiedzaj”, dzięki której w łatwy sposób będziemy mogli szukać wycieczek biegowych i/lub oferować je (płatne lub darmowe) w dowolnym miejscu na świecie.
Jak widać, nasze pomysły w większości nie są rewolucyjne, ale widzimy szansę w tym, żeby zgromadzić je w jednym miejscu. Chcielibyśmy, żeby to był taki biegowy „one-stop-shop”!
Jedna z produkcji Kingrunnera – film „Rzeźniczki”:
Gra biegowa. Wygraj maraton!
Stworzyliście grę karciano-planszową Kingrunner. Właściwie po co?
Marcin Rosłoń: Gra jest odwzorowaniem przeżyć podczas maratonu. Pilnowaliśmy, żeby mechanika gry i jej zasady nie wycięły z instrukcji i kart gry czegoś, co przeżyliśmy z Mikołajem, biegając swoje maratony. To było niełatwe zadanie, żeby połączyć zgrabnie dwa światy: biegaczy i graczy. Na pewno jest zbiór wspólny tych dwóch społeczności, ale grę dedykujemy i polecamy wszystkim.
Kingrunner – Wygraj maraton! to integracja, biegowa edukacja, sportowa i czysta rywalizacja. Bo podczas gry, tak jak w maratonie, walczymy tylko ze sobą i własnymi słabościami, a nie z innymi graczami. Fakt, ścigamy się do mety, ale nie można nikomu podstawić nogi, podrzucić świni, bo każdy jest odpowiedzialny za swoje wybory. Wierzymy, że nasza gra będzie przyjemnością dla ludzi wielu pokoleń i profesji, tych, którzy marzą o starcie w maratonie, którzy mają ich na koncie bez liku oraz takich, którzy z różnych powodów maratonu nigdy nie przebiegną. To pewna namiastka emocji związanych z dystansem królewskim. Rozgrywka jest szybka, trwa od 30 do 40 minut.
Ma łączyć ludzi z różnych bajek. Zarażać bieganiem, ale pokazywać również złożoność przygotowań do maratonu. Wierzymy, że przy jednym stole mogą usiąść dziadek z wnukiem, biegacz z graczem, same dziewczyny, zaprawieni w bojach maratończycy, osoby niepełnosprawne. Wspieramy Fundację Darka Strychalskiego „Zwycięzca”, z każdego sprzedanego egzemplarza Fundacja Darka otrzyma od nas wsparcie na swoją statutową działalność, na pomoc niepełnosprawnym podopiecznym. Kumplujemy się z Darkiem, wspieraliśmy jego powrót na Badwater i inne szalone, dalekobieżne przedsięwzięcia.
Szata graficzna gry jest bardzo ładna, oparta na uniwersalnych ikonach, z drewnianymi pionkami i słowniczkiem biegacza (we wnętrzu pudełka). Znajdzie się tam wyjaśnienie trudniejszych terminów biegowych i metod treningowych: fartlek, interwały, BNP, podbiegi. Gra jest uniwersalna, na każdą okazję, dla każdego i na każdą kieszeń.
Na czym polega rozgrywka?
Mikołaj Kowalski-Barysznikow: Gra, tak jak maraton, polega na dobiegnięciu do mety. Ale żeby to się udało, najpierw trzeba rozsądnie trenować, czyli odpowiednio dobierać karty w fazie treningu. Jeśli będziemy pracować nad samą szybkością, możemy być pewni, że na trasie zabraknie nam sił i zderzymy się z maratońską ścianą. Za to jeśli postawimy na zbyt zachowawcze metody treningowe, ryzykujemy, że jedyne, co zobaczymy na trasie, to… plecy naszych rywali. Jednocześnie nie możemy zapomnieć też o psychice, która – tak jak w rzeczywistości – może nas pogrążyć lub wydobyć z najgorszej opresji. Ale uwaga! – nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Nawet najbardziej zrównoważony trening nam nie pomoże, jeśli trafimy na upalny dzień lub, co gorsza, przyplącze się nam na trasie kontuzja – trzeba być nieustannie czujnym!
Jak będzie można zdobyć swój egzemplarz gry?
Mikołaj Kowalski-Barysznikow: Najprościej można to zrobić, „wykupując” sobie egzemplarz gry na stronie naszego projektu crowdfundingowego na portalu PolakPotrafi.pl, na którym zbieramy fundusze na wydanie Kingrunnera. Gra zostanie wyprodukowana, jeśli uzbieramy przynajmniej dziesięć tysięcy złotych (taka kwota pozwoli nam wydać 500 egzemplarzy). Jak to się uda, będziemy ją dystrybuować na wszelkie możliwe sposoby – na pewno poprzez nasz portal kingrunner.com, ale zapewne będziemy się z nią pojawiać także na expo większych biegów. Oczywiście spróbujemy też zainteresować Kingrunnerem dystrybutorów. Ale szczerze mówiąc, najbardziej liczymy na pocztę pantoflową i społeczność biegową!
Powiedzcie parę słów o tworzeniu gry – kto nad nią pracował, jak przebiegał proces tworzenia, co Was po drodze zaskoczyło, co było wyzwaniem?
Marcin Rosłoń: Byliśmy z przyjaciółmi i dziećmi na początku stycznia u Mikołaja w agroturystyce. Krótkie zimowisko w Beskidzie Niskim. Codziennie wyruszaliśmy na poranne bieganie po miękkim śniegu. Gdy wracaliśmy z jednego z treningów połoniną do domu, znajoma pstryknęła nam z okna fotkę. Wyszła śmiesznie. Mikołaj leciał w czerwonej kurtce, Paweł w żółtej, ja w niebieskiej. Przy śniadaniu ktoś rzucił tytuł do zdjęcia: „Teletubisie”, a ktoś inny: „Pionki”. A ja od razu złapałem za kartkę i przez dwa następne dni między jazdą na sankach a pierogami w schronisku dopisywałem pomysły stworzenia gry planszowej. To było idealne sprzężenie, ponieważ o świcie wypuszczaliśmy się na bieganie, a wieczorem zasiadaliśmy do stołu, by grać w planszówki.
Pionki! To zdjęcie zapoczątkowało prace nad grą. Fot. archiwum
Mój pomysł zawierał wszystkie elementy biegowe, jednak brakowało mu mechaniki gry. Rzut kostką odpadał w przedbiegach. Zależało nam od początku na stworzeniu gry, która będzie prosta, ale nie prostacka. W założeniu miała być ładną wizytówką naszego powstającego portalu. Od stycznia minęło ponad pół roku i gra przechodzi ostatnie testy. Zamiast wielkiej planszówki będzie skromna, ale efektowna i emocjonująca gra karciano-planszowa o kompaktowych rozmiarach. Idealna na prezent, w podróż, do pakietu startowego.
W nadaniu jej grywalnej formy nieodzowne było wsparcie Filipa Miłuńskiego, autora i projektanta gier planszowych (Mali Powstańcy, Liberator, CV). Filipa polecił nam jego przyjaciel, a nasz portalowy grafik Tomek Wiaderny. Wszyscy jesteśmy biegaczami, no i kumplami, bo na takich zasadach współpracujemy. Połączył nas Kingrunner. Ta gra jest jak bieganie: łączy ludzi.
Wesprzyj projekt!
Aby uruchomić produkcję Kingrunnera – biegowej gry planszowej, potrzebnych jest 10 000 zł. Wpłacić można kwotę od 10 zł do… nieskończoności. Wpłat można dokonywać na stronie projektu w serwisie PolakPotrafi.pl. Każdemu wpłacającemu przysługuje nagroda – w zależności od wysokości wpłaty. Do zdobycia m.in. egzemplarz gry, biegowe rękawki HALFWORN z limitowanej edycji, koszulki techniczne ASICS z logo Kingrunnera czy indywidualny trening z Darkiem Strychalskim lub Marcinem Rosłoniem. Zbiórka funduszy potrwa do 27 sierpnia tego roku.
www.polakpotrafi.pl/projekt/kingrunner
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.