Blogi > Dieta > Blogi > Piotr Falkowski i Jagoda Wąsowska
JARMUŻ – NIE TYLKO DLA KRÓW
Kupiłam jarmuż. Czytając książkę Scotta Jurka „Jedz i biegaj” dziwiłam się, bo wspominał o jarmużu, który jadł z awokado, pomidorem, sokiem z cytryny i octem. Gdy czytałam „Ukrytą siłę” Richa Rolla miałam wrażenie, że autor jest wręcz fanem tego warzywa.
Rich jadł je rano, w południe i wieczorem, przed treningiem, w czasie i po treningu, na śniadanie, lunch i kolację, w postaci koktajli, czipsów, sałatek, burrito, a nawet jako deser pod nazwą „Czarny piorun Majów”. Dziwiło mnie to bardzo, bo pamiętam tę roślinę z dzieciństwa. Rosło toto na polu, miało wielkie zielone pióropusze (na dość grubej łodydze ponad metrowej wysokości rosły długie, kędzierzawe liście przypominające skórę dinozaura, dlatego w krajach anglosaskich nazywa się go dinosaur kale) i było przeznaczone jako pasza zielona dla krów. Nawet kiedy przychodziły przymrozki nadawało się do jedzenia dla zwierząt. No i oczywiście korzystały z niego gospodynie, gdy na spotkaniach Kół Gospodyń Wiejskich uczyły się sztuki dekorowania dań. Jarmuż nadawał się do tego wspaniale! Ciemnozielone karbowane liście nadawały królewskiego uroku półmiskom – szczególnie tym z wędlinami. Nigdy jednak jarmużu NIE JADŁAM!
Kilka dni temu natrafiłam na kilka (wydaje się) fajnych przepisów z jarmużem. Poszłam więc na targowisko i kupiłam to zielsko u sympatyczngo rolnika. Cena wydawała mi się trochę zbyt wysoka, ale gdy podzieliłam się tym spostrzeżeniem ze sprzedawcą z rozbrajającym uśmiechem odpowiedział: „Proszę pani, ja się tym bawię, nie robię biznesu. Może i cena jest za wysoka, ale tylko ja mam jarmuż na całym targowisku”. Fakt. Nikt inny nie sprzedawal tego warzywa. Zaczęłam się więc targować, sprawdzając równocześnie wiedzę sprzedawcy. „Niech mi pan powie, dlaczego warto jeść jarmuż?”. „Bo jest bombą witaminową” – usłyszałam natychmiast. „A jakie ma konkretnie witaminy?” – drążyłam temat. „Tego, proszę pani, nie wiem, ale tak mówią”- ze szczerą radością odpowiedział sprzedawca. PR więc niezły, ale wiedza… marna. A ponieważ już wcześniej trochę na ten temat poczytałam (dowiedziałam się, że jarmuż był znany w Grecji już w IV w p.n.e., a do końca średniowiecza był jednym z najpopularniejszych warzyw w Europie!), zrobiłam panu krótki wykład: „Jarmuż, proszę pana, ma mnóstwo witaminy K (bierze udział w krzepnięciu krwi, ma właściwości przeciwbólowe, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze), witaminę A (wpływa na widzenie, obniża poziom cholesterolu, korzystnie działa na serce, podnosi odporność organizmu, usuwa wolne rodniki), witaminę C (pomaga wchłaniać żelazo i mangan, zwiększa naszą odporność, tworzy kolagen, chrząstki i kości, polepsza sprawność fizyczną) i beta–karoten, który wątroba przetwarza na witaminę A”.
„Oprócz witamin jarmuż zawiera również cenne mikroelementy. Ma żelazo (potrzebne do wytwarzania hemoglobiny i przenoszenia tlenu po organizmie) i sulforafan o działaniu przeciwnowotworowym. Pewnie pana zaskoczę, ale zawiera tyle samo wapnia co mleko! Ma też działanie przeciwzapalne i odmładzające ze względu na wysoką zawartość silnych przeciwutleniaczy”.
W tym momencie zadzwonił telefon. Dzwonił mój mąż. A do „mojego” rolnika podszedł kolega zainteresowany naszą rozmową. Usłyszałam, jak sprzedawca mówi do niego: „Poczekaj jeszcze chwilę, ciekawych rzeczy się uczę”. Po skończonej rozmowie kupiłam jarmuż i umówiłam się z panem na kolejny dzień targowy. Zrobiliśmy deal: on przywiezie mi warzywo, ja opowiem mu, jak go przygotować. A przy okazji kolega przypomniał sobie, że w latach 80 Polska eksportowała jarmuż do Niemiec. Więc i ja też się czegoś nauczyłam.
W domu zrobiłam koktajl – garść listków jarmużu, melon, banan, sok z cytryny, świeży imbir, 2 łyżki oliwy (zawiera Omega-3 i Omega–6, a to tłuszcze, które wchodzą w skład mieliny, która jest budulcem komórek nerwowych; poza tym witaminy A i K rozpuszczają się w tłuszczach). Wszystko zmiksowałam ze szklanką wody. Wyszedł koktajl o przecudnym zielonym kolorze. Smak – znakomity, imbir nadał lekką ostrość tłumiąc trochę gorzkawy smak jarmużu. Nie dodałam miodu, bo banan i melon zawierają sporo węglowodanów. A kiedy pomyślałam, ile wspaniałości zawiera ten napój posmakował mi jeszcze bardziej. Jutro też go zrobię – jednak zamiast melona dodam mango (Rich Roll zachęcał do eksperymentowania). A potem będzie sałatka: buraczki z jarmużem.
Chyba już wiem, dlaczego tak znakomici biegacze jak Scott Jurek i Rich Roll są fanami warzywa o królewskim wyglądzie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.